niedziela, 10 marca 2013

Nowy początek

A ja znowu biegam, trala, trala, la, la, la :)))
Trochę się boje zapeszyć.
Trochę się jeszcze zamęczam, zamiast frunąć.
Ale poczekajmy, dajmy sobie szansę :)

I ćwiczę, też.
Właśnie odpadają mi nogi, uda właściwie.
Stara dobra Cindy C.


niedziela, 4 marca 2012

Teoretyk ;(

Dokładnie tak.
Głowę mam naładowaną pod korek.
Wiadomościami, opowieściami, planami też, a jakże.
Tylko z wejściem w życie jakoś tak nie najlepiej.
Czuję się mało energetycznie, zastraszająco.
Spałabym i spała, najlepiej cały czas.
A tu już wiosna za progiem, czas coś z tym zrobić, to pewne.

piątek, 8 lipca 2011

Trzy treningi później i jeden rower ;)

Dobrnęłam do trzech 8-minutówek, przeplatanych dwiema minutami biegu.
I dałam radę i nie było wcale tak źle.

Wnioski: niedobrze jest odpuszczać, niedobrze nie pójść pobiegać. Demoralizująco i rozpłaszczająco na kanapie.
Przyjechałam dziś na rowerze do pracy i nie wiem czy jeszcze kiedyś to zrobię.
Nie bawi mnie tłum na szosie i ciąży świadomość czekających na wyprzedzenie mnie samochodów.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Niedziela, 26.06 kolejne 3x3

No i po następnym dniu.
Pierwszy raz zostałam pozdrowiona na trasie. Może już nie wyglądam tak rozpaczliwie? Who am I kidding?
Odmówiły mi posłuszeństwa mięśnie w lewym udzie, tylko trochę co prawda i pod sam koniec,ale zawsze. Jak nie zeszłotygodniowa kolka to teraz to. Co z tego wyjdzie? Postanowiłam porozciągać co się da ale nie wiem jak będzie. Dzisiaj przerwa, więc może rolki? Może po prostu spacer? Zobaczymy.

niedziela, 26 czerwca 2011

Sobota, 25 czerwca - Piąty trening.

Wejście w drugi tydzień biegania i w rozliczenie 3x3.
Kocham swój nowy zegarek. Gadżet, a jakże, co nie zmienia faktu, że jest bardzo ale to bardzo przydatny. Nie muszę już co chwilę sięgać do kieszeni na tyłku po komórkę. Nie miotam się jak dziecko we mgle, czy już przestać biec, czy może jeszcze parę metrów. Wypikuje mi te kolejne trzyminutówki a ja się skupiam wyłącznie na oddechu. Nawet za bardzo nie myślę bo się nie da. W rytmie, w rytmie kroków...

Na moim nadgarstku puszy się wojenne trofeum, siniak rolkarza z przerostem ambicji.

Poza tym budzę się rano z myślą, że dzisiaj znowu pobiegam. Zaczynam być coraz bardziej zakręcona? Czy tylko mi się wydaje?

sobota, 25 czerwca 2011

Wczoraj

Rolki.
Ja to jednak kocham. Wpadam w taki dziwny rytm.
Noga, za nogą, ślizg za ślizgiem. Pięknie było.
Tyle tylko, że postanowiłam sobie podskoczyć, a raczej przeskoczyć. Styk ścieżki i jezdni, z takim obniżeniem i krawężnikami. No i wylądowałam, na tyłku i lewej dłoni. Teraz mam pięknie winogronowe siniaki i lekko obolałą kość ogonową. Tragedii nie ma ale boli.
Poza tym spostrzeżenie: na rolkach jednak da się zmęczyć. Trzeba tylko narzucić odpowiednie tempo. O co niełatwo bo ścieżka wąska i jednak strach przed zbyt gwałtownym spotkaniem z asfaltem mnie trochę powstrzymuje.