czwartek, 23 czerwca 2011

Po raz czwarty

Dzisiaj nie było mi wcale łatwo. Chcieć mi się chciało.
Od południa z tyłu głowy czaiła się myśl "dzisiaj idę pobiegać tralalala"
Za to już po pierwszej marszowej przerwie pojawiła się kolka. Nie opuściła mnie już do końca, tyle tylko że z każdym kolejnym odcinkiem biegu robiła się mniej intensywna i dokuczliwa.
Za to mogę już trochę dłużej biec. Truchtem to fakt, ale zawsze.
Zaczynam mieć na ramieniu stracha, że mi się nie uda.
A tak bardzo bym chciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz