sobota, 25 czerwca 2011

Wczoraj

Rolki.
Ja to jednak kocham. Wpadam w taki dziwny rytm.
Noga, za nogą, ślizg za ślizgiem. Pięknie było.
Tyle tylko, że postanowiłam sobie podskoczyć, a raczej przeskoczyć. Styk ścieżki i jezdni, z takim obniżeniem i krawężnikami. No i wylądowałam, na tyłku i lewej dłoni. Teraz mam pięknie winogronowe siniaki i lekko obolałą kość ogonową. Tragedii nie ma ale boli.
Poza tym spostrzeżenie: na rolkach jednak da się zmęczyć. Trzeba tylko narzucić odpowiednie tempo. O co niełatwo bo ścieżka wąska i jednak strach przed zbyt gwałtownym spotkaniem z asfaltem mnie trochę powstrzymuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz